Chwila jedna, błysk, cierpienie
A potem nic, potem cisza
A potem nic, tylko ta cisza
Poranek w innym miejscu
Inni ludzie w tęsknocie czekani
Inni ludzie na schodach mijani
Nawet wiatr jakby inny
Łagodny, szeleszczący
Cichodrżący
Opętani letnim wiatrem
Zaspokojni
Rozpaleni słońcem
Roztargnieni
Drżącą wonią kwiatów
Rozczuleni
Jaskółczym lotem
Rozszaleni
Zbyt wolni
Za wolni
Zaspokojni
Tym latem odurzeni
Roztargnieni
Przyszłam do Ciebie, Jezu w podzięce
Chciałam w Kościele z Tobą pogadać
Jak równi sobie, jak przyjaciele
Przy wspólnym stole, w którąś niedziele
I mszalne wino stało na stole
Ty Jezu w górze, a ja na dole
I piłam krew Twoją, Chryste, łapczywie
Spragniona Twej miłości
Tak bardzo chciwie
Postawiłeś na mej drodze
Jednego człowieka
Wyjęta z samego środka
Wiecznej samotności
Nie rozumiałam kim jest człowiek
Nie mogłam wiedzieć że taki człowiek
Ma swoje uczucia
Mówiłam do ciebie
- Patrz jaki śmieszny
jak się porusza
Patrz jak on chodzi
A człowiek, śmieszna istota
Patrzył mi w oczy i mówił
Że nie jestem wcale inna