Mausee

 
registro: 02/10/2018
Przyjaciół wcale nie poznaje się w biedzie. Przyjaciół poznaje się po tym, jak znoszą twoje szczęście.
Pontos141mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 59
Último jogo
Let's Fish

Let's Fish

Let's Fish
145 dias h

Prywatny czat na GD

Czy są jakieś wieści na temat przywrócenia czata na GD w nowej technologii - na przykład HTML5? Rozumiem, że Flash zostanie od jutra wyłączony ale po cichu spodziewałam się rozwiązania problemu i stworzenia czegoś w zamian.
Bez prywatnego czata, ten portal traci swoje pierwotne założenia - przestaje być portalem który miał służyć nie tylko do gier, ale także portalem społecznościowym. A to w moim przekonaniu była jego główna zaleta. Nie każdy chce budować więzi społeczne tylko i wyłącznie na forum publicznym, chociaż na pewno takie przypadki się zdarzają n0.gif?v=122 
Niby prywatny czat jest dostępny przez Gameroom, ale nie wszystkie gry można w ten sposób uruchomić - akurat te które mnie interesują, są niedostępne. Pomijam słaba jakość tego czata, bo od biedy da się komunikować, ale niezbyt to wygodne przeskakiwać ciągle pomiędzy okienkami. Rozważam alternatywne rozwiązania - na przykład komunikator zewnętrzny, który będzie przyklejony na wierzchu, ale to takie zastępcze łatanie i niezbyt mi się podoba. Gry są fajne, dają odprężenie i satysfakcję, ale bez prywatnych rozmów, chyba przestaje mnie to bawić. Jakieś pomysły?

Stołeczni Samarytanie

Jakiś czas temu zainstalowałam sobie komunikator o nazwie „Zello” - aplikację działającą na zasadzie krótkofalówki typu „naciśnij i mów” w sieciach komórkowych. Zrobiłam to nie tyle z realnej potrzeby używania tejże aplikacji, ile raczej z ciekawości. Na jednym z kanałów można było przysłuchiwać się pracy dyspozytorni stołecznego pogotowia ratunkowego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że praca w karetce pogotowia do łatwych nie należy, a zwłaszcza teraz, w dobie pandemii - ale nie miałam pojęcia, jak wielkie dramaty się rozgrywają i jak potwornie zmęczeni są ci ludzie. Oczywiście, były zgłoszenia do awantur, libacji alkoholowych, których efektem były obicia, złamania czy tez inne uszkodzenia ciała. Były też wezwania do zawałów, udarów, czy też „zwyczajnych” chorób, takich jak chociażby niedrożność dróg żółciowych. I byli też ci „specjalni” pacjenci z wysoką temperaturą, dusznościami i obniżoną saturacją. Niezależnie od dolegliwości, wszystkich tych pacjentów próbowano upychać po różnych szpitalach. Sporo się działo, najbardziej jednak utkwił mi komunikat jednego z ratowników, który zmęczonym głosem powiedział: „Po jedenastu i pół godzinach oczekiwania, melduję, że udało mi się oddać pacjenta w Grodzisku. A teraz kończę i idę się zdezynfekować”.

Jedenaście i pół godziny bez jedzenia, picia, czy korzystania z toalety. Z pacjentem, który wymaga nie tylko stałej pomocy i opieki medycznej, ale także psychologicznego wsparcia. Bo jest przerażony, nie wie co z nim będzie dalej i czy otrzyma odpowiednią pomoc. Jest wożony od szpitala do szpitala i w każdym kolejnym słyszy, że nie ma tam dla niego miejsca. I kiedy na dodatek słyszy, że w karetce zaczyna się kończyć tlen, bo nawet przy oszczędnym dozowaniu, butla starcza na trzy czy cztery godziny...

Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak bardzo taka praca obciąża nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Nawet trudno mi sobie wyobrazić, jak bym się czuła w sytuacji, kiedy to na mnie skierowane jest pełne lęku i nadziei spojrzenie, a ja, mimo najszczerszych chęci, w niewiele mogę zrobić, żeby jakoś pomóc. A pomóc trzeba.

Większość z nas poddaje się uczuciu bezradności, mając jednak nadal wiarę, że „jakoś to będzie” i państwo zorganizuje to tak, żeby „było dobrze”. Jednak w tej całej beznadziei pojawiają się ludzie, którzy mimo wszystko, na miarę swoich możliwości, starają się pomóc w tej trudnej sytuacji.

Do właśnie takich ludzi należą Stołeczni samarytanie. Zapytacie – a któż to taki, bo jak dotąd nie było o nich zbyt głośno?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednym zdaniem, bo pod tą nazwą skupia się grupa ludzi z różnych środowisk, których łączy jedno: wspólna pasja i chęć pomagania.

Zazwyczaj młodzi, pełni ideałów i zapału do działania. Większość z nich działa niezależnie, a ratownictwo jest dla nich niekoniecznie zajęciem, które wykonują zawodowo: uczniowie, studenci różnych kierunków, harcerze, choć czasem trafiają się także ratownicy medyczni, którzy swoją pracę wykonują po godzinach…

Swoje pasje realizowali już wcześniej, na najróżniejsze sposoby: w postaci wolontariatu podczas uroczystości państwowych albo drobnych prac przy zabezpieczeniach medycznych imprez kulturalnych czy sportowych.

Wielu z nich znało się, spotykali się przy innych okazjach, chociaż utworzenie tej nieformalnej grupy nastąpiło spontanicznie. Zaczęło się od pierwszych protestów przeciwko decyzji trybunału konstytucyjnego – Strajku Kobiet.

Nie wszyscy z nich chcieli uczestniczyć w protestach, po którejkolwiek ze stron, jednak dogadali się, że chcieliby w jakiś sposób odciążyć Państwowe Ratownictwo Medyczne, które już wtedy ledwie dawało radę.

Nikt ich nie prosił, nie zachęcał, nie ustalał grafików. Kiedy wiedzieli, że mogą być potrzebni, zakładali „fluo”, czy kamizelkę z napisem „Ratownik”, pakowali torbę ze sprzętem medycznym i szli na ulicę. Tak po prostu. Bez umawiania sięI tak po prostu to się zaczęło. Mimo, że tego nie ustalali, okazało się, że na miejscu pojawiło się wielu z nich i naturalnym było, że połączyli siły.

Podczas protestu 30 października, mieli już zorganizowanych ponad 20 patroli pieszych i 9 karetek.

Szli pomagaćnie oczekując nagród czy nawet oklasków. Opatrywali rozbite nosy i głowy, przemywali poparzone gazem oczy i twarze. Ich samych też nikt nie oszczędzał, niejednokrotnie potraktowani gazem „przy okazji”, nie opuszczali swoich stanowisk, bo żeby pomagać, musieli być w centrum wydarzeń. A pomagali każdemu, bez wyjątków, niezależnie od przekonań politycznych czy upodobań. Bo to nie czas na spory czy kłótnie, ale raczej czas na to, żeby choć trochę pomóc państwowym ratownikom medycznymaby mogli skupić się na wykonywaniu swoje pracy, w tym w dużej mierze na nierównej walce z pandemią.

Może to czas, abyśmy wzięli z nich przykład i zaczęli współpracować, zamiast sączyć jad i pogłębiać podziały. Poczynając od drobnych miłych gestów w stosunku do kolegi czy sąsiada, z którymi w wielu kwestiach się nie zgadzamy, a na wspólnych pięknych i wielkich gestach kończąc.



Niespodzianka, czyli jak drobiazgi mogą wiele zmienić

Uwielbiam niespodzianki. Oczywiście tylko te miłe, bo gwóźdź znaleziony w oponie, czy odkrycie kolonii mrówek, wędrujących po kuchni, z całą pewnością do nich nie należą.

Te miłe sprawiają, że bezwiednie zaczynasz się uśmiechać, nawet jeśli tego dnia wstałeś z łóżka lewą nogą, za oknem kłębiły się deszczowe chmury i przez cały dzień ciągnąłeś nosem po ziemi.

I właśnie dzisiaj tak to właśnie wyglądało – budzik-okrutnik, krzyczał nieubłaganie już o 6 rano, a żadna kawa nie pomagała.

Nawet w pracy większość z nas była w podłym nastroju, więc na pocieszenie postanowiliśmy zamówić sushi. A że jak wiadomo, zła passa lubi towarzystwo, dostawca spóźnił się półtorej godziny, akurat w sam raz na czas, kiedy mieliśmy wychodzić z pracy. Złapałam na szybko dwa kawałki, żeby zaspokoić pierwszy głód, a resztę spakowałam, żeby zabrać do domu.

Lekko zrezygnowana, wlokłam się przez zakorkowane miasto. Po drodze drobne zakupy. Zahaczyłam tez o kosmetyczkę, w nadziei, że może znajdzie chwilkę na regulację brwi. Nie znalazła – mówi się trudno.

Dotarłam wreszcie do domu, w skrzynce awizo, a w gazetniku… aż się wyszczerzyłam z radości.

Jakiś czas temu, grupka młodszych dzieci z pobliskich domów, postanowiła rozpocząć lokalną aktywność wydawniczą, a ponieważ, jak to z każdą aktywnością bywa, powinno się zacząć od zdobycia odpowiednich funduszy, maluchy wyprodukowały całkiem pokaźne ilości lemoniady, którą to następnie sprzedawały okolicznym mieszkańcom.

Oczywiście ja także zainwestowałam w „lokalne media”, choć nie liczyłam zbytnio na intratność owej inwestycji. Jakież było moje zdziwienie dzisiaj, kiedy znalazłam rulonik, związany kolorową kokardką, z napisem na grzbiecie „Miłego dnia”. A oto treść dzisiejszego wydania:


76287975.jpg

 Propozycje bardzo kreatywne. Najbardziej spodobało mi się, malowanie kredą na ulicy n4.gif?v=122 (na szczęście u nas samochody nie jeżdżą zbyt często). A może i Wam coś podpasuje n0.gif?v=122

W każdym razie… dla Was także „Miłego dnia” n17.gif?v=122n17.gif?v=122

Edycja 19.07.2020 - Wydanie II :)
76343437.jpg

Pan Demia i Pani Kara

Już miałam iść spać, ale tak na chwileczkę, dosłownie na momencik zajrzałam jeszcze na Youtuba, znajdując taki oto utwór. Nie mogłam mu się oprzeć :) 
Sama autorka ma też inne ciekawe produkcje - gdyby się komuś spodobało, polecam piosenkę Żaklin. Miłego słuchania.
https://www.youtube.com/watch?v=-zVFyE_yYWc


Co tam Panie w polityce?

- Widziałeś? - zapytałam
 - Tak, widziałem... ręce opadają - westchnął -  Tym bardziej, że dostali tyle kasy na prowadzenie misji... 
- No to prowadzą misję - dodałam ostrożnie 
- Tak, tylko że zaraz wyprowadzą ją na manowce.... Gospodarkę zaraz zarżną (ale wydaje im się, że uratują budżet - bo nie widzą związku!). Przepisy wprowadzili tak bezsensowne z tak drakońskimi karami - bez trybu odwoławczego... Na przykład: do sklepu tylko w rękawiczkach. 
- Ale nie mam? - stwierdziłam niepewnie
-To kup! 
- Ale gdzie? - nie ustępowałam
- W sklepie.
- Ale nie mogę tam wejść, bo nie mam rękawiczek? - zmartwiłam się i.. nagłe olśnienie -  Wiem, kupię na Allegro! - klasnęłam z zadowoleniem
- Nie, nie wolno nimi handlować na Allegro
- No to na Aliexpress.
- Nie, bo zażądaliśmy od Aliexpress, aby coś zrobił z tymi zbyt drogimi ofertami. A ponieważ wszystkie teraz są drogie, to Aliexpress po prostu zablokował możliwość kupowania z Polski.
Tak to wygląda...

Albo jak pójdziemy całą rodziną i nie będziemy trzymać dystansu, to dostaniemy mandat. Każde z nas. Po 10 tysięcy, tak dla przykładu, żeby nie było, że policja się leni  - czyli razem 30 tysięcy. Nie jest ważne, że w domu siedzimy przy jednym stole - ważne, że na ulicy mamy trzymać dystans. A kara jest karą administracyjną, więc ma ograniczoną ścieżkę odwoławczą - tylko NSA. No i ma domniemanie natychmiastowej egzekucji, z tego co pamiętam.
Albo taka sytuacja: babcia mieszka z 17-letnim wnukiem. Wnuk nie może iść po zakupy do sklepu - musi iść babcia. Ale jest słaba, nie uniesie - no to może iść z wnukiem, jako opieką. Ale ponieważ wnuk ma ponad 13 lat, więc muszą iść 2 metry od siebie. Dochodzą do sklepu, w którym są 2 osoby - no to może wejść tylko babcia albo wnuk. Jak pójdą do Auchan to może się zmieszczą - skoro Auchan ma otwartych 10 kas to może na hali być 30 osób. Wow. Dlatego przed Auchan stoi kolejka na 500 metrów. Stoją, marzną, kaszlą... Tak, o to właśnie chodziło.

Przed Leroy Merlin też kolejka jak przyjechałam po pracy. No dobrze, może wobec tego pojadę w sobotę rano, nie będzie kolejki. No nie będzie - bo w sobotę musi być zamknięty. Po co? BO TAK. Bo w soboty wirus bardziej gryzie. Logiczne, nie?

Salony piercingu zamknęli. No bo tam wirus też bardziej gryzie. Nieważne, że wszystko robią w maseczce i rękawiczkach, po pełnej dezynfekcji. Zamknąć. Pal licho, tych zakładów jest setka. Fryzjerów trochę więcej, ale też zamkniemy - a co tam, niech głodują. Pytanie, kogo jutro zamkną? Za piercingowcami i fryzjerami nikt się nie ujął - za kolejnymi też nikt się nie ujmie.

Ale nie ma co się martwić - pomożemy przedsiębiorcom. Że co? Żeby darować na czas pandemii ZUS? E, nie, no nie przesadzajmy. Odroczymy. Na trzy miesiące. Potem trzeba spłacić. Ale bez odsetek. No dobra, połowę odsetek musisz zapłacić z góry. I wypełnić druk. Wypisz wszystko z ostatnich trzech lat. Tak, tak - prywatny majątek też. No dobrze, to teraz my się zastanowimy i może się zgodzimy. Że co? Że chcesz dostać interpretację podatkową? A nie, nie wiesz, że jest koronawirus? Dostaniesz ją za 6 miesięcy - wydłużyliśmy sobie terminy. Sam rozumiesz. Że też byś tak chciał z ZUSem? Nie, no - znaj swoje miejsce, przedsiębiorco! Co wolno wojewodzie... OK, jak ci bardzo źle to możesz dostać jeszcze kredyt. 5 tysięcy. Czyli co, "na pracownika"? Nie, po prostu 5 tysięcy. Że masz 9 pracowników? No i co z tego? Dasz im po 500 złotych zamiast pensji - chyba to wystarczy, nie? No tak - na trzy miesiące oczywiście, a jak?
Potrzebujesz odkażacza? Widzisz, kapitan Państwo przybywa na ratunek! Orlen specjalnie dla Ciebie przygotował żel odkażający. No tak, dzisiaj akurat nie ma - czekamy na dostawę. Tak, wiem, że wczoraj nie było i też czekaliśmy. I przedwczoraj... nudny pan jesteś! Od tygodnia pan przychodzisz i pytasz o to samo - a przecież za każdym razem wyraźnie mówię: dostawa będzie lada chwila! To przejściowe trudności. Ciesz się pan, że w ogóle produkujemy i w takiej cenie - bo konkurencja to ma dużo wyższą. No i co z tego że nam pozwolili bez akcyzy a innym nie? Phi, powinni byli też się postarać o zwolnienie! Może jeszcze powiesz, że nam za darmo dali surowiec pochodzący z konfiskaty a innym nie? A co, mieli wszystkich równo traktować, akcyzę zawiesić? Przecież by wtedy wypili - bo to pijaki i złodzieje! Tylko państwowe jest wiarygodne...
I tak można jeszcze długo...
Powiem tak... osiągamy  już taki stan wk***, że jak jeszcze zrobią te wybory w maju, to pójdę zagłosować - na każdego przeciwko AD. Nawet na, tfu, Kidawę. Ta ich buta, gdy odrzucili wszystkie poprawki (te sensowne również), gdy prą do tych wyborów posuwając się do gróźb (i tak pewnie ich nie będzie - ale teraz swoim zachowaniem plują ludziom w twarz), to myślenie zakorzenione w socjalizmie (będą kontrolować ceny!) i to przekonanie ich wyznawców, że Polska=PiS, kto nie głosuje na PiS ten głosuje przeciw Polsce. Szczerze. Takie wypowiedzi padają i powtarzają je wydawałoby się inteligentni ludzie. To oznacza, że oni się oderwali od rzeczywistości. Tak, jak kiedyś PO. Tylko teraz jest gorsza sytuacja, bo mamy kryzys, który potrwa pewnie co najmniej kilka lat. Boże broń, by w takim czasie rządzili nami ci socjaliści.

p.s. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu broniłam ich, że "bez przesady, dużo gadają ale mało robią i za dużo nie zepsują".No i, niestety, nie uwzględniłam, że sytuacja ich zmusi do robienia. Czyli psucia.
p.s.2  Żeby nie było, jestem za zdecydowanymi przepisami antykoronawirusowymi. Ale też za spójnymi, mądrymi i przewidującymi - a nie takim chłamem, jaki produkują w pośpiechu. Dwa tygodnie temu zalecali, aby nie używać rękawiczek i masek, teraz je nakazują... Paniczne, bezsensowne działania. Jak to się skończy?
- Ech... trzymajmy się mocno....